Po raz kolejny festiwal Fine Dining Week nie zawiódł nas, a wręcz przeciwnie – mile zaskoczył. Tym razem padło na restaurację Amarylis – romantyczną, nastrojową i pełną zaskakujących kompozycji smakowych, które niezaprzeczalnie pobudzały zmysły. Muszę przyznać, iż miejsce to sprawiło jakby czas zaczął płynąc zdecydowanie wolniej, a kolejno podawane dania stanowiły jakby odrębne miejsca (kulinarnej) podróży.
Fine Dining, czyli…?
Idee samego wydarzenia Fine Dining Week miałam okazję opisać już wcześniej we wpisie z wizyty w Albertinie (link tutaj). Wieczór spędzony w Amarylis z okazji Festiwalu był niezaprzeczalnie wyjątkowy, pełen kulinarnych uniesień i emocji. W Amarylis spędziliśmy przeszło 3h, delektując się i wymieniając kolejne, nowe spostrzeżenia na temat poszczególnych dań.
O restauracji Amarylis
Sama restauracja mieści się w centrum Krakowa, w podziemiach Queen Boutique Hotel. Eleganckie, proste wnętrze, wykończone cegłą tworzyło romantyczny nastrój. Miejsce to było wielokrotnie nagradzane, a co ciekawe, menu komponowane jest przez szefa kuchni na okres maksymalnie 3 miesięcy. Wyrafinowany smak potraw, eleganckie i subtelnie dobrane połączenia, a także obsługa na najwyższym poziomie tworzyły harmonijną i spójną całość. Tym razem w Amarylis zdecydowaliśmy się dodatkowo na pakiet win degustacyjnych do każdego z festiwalowych dań. Nie żałowaliśmy ani przez chwilę! Fantastycznie dobrany zestaw win jeszcze bardziej umilił nasz wieczór i pobudził kubki smakowe.
Konsumpcję każdego dania poprzedzała krótka prezentacja serwowanego dania, a także historia w pigułce podawanego równolegle wina. Obsługa z niebywałą dbałością o detale przedstawiała kolejno nadchodzące dania. Co więcej, ku naszemu zdziwieniu zapowiedziane festiwalowe menu obejmujące 5 dań przekształciło się w menu składające się z… 9 dań (nie licząc w międzyczasie granity truskawkowej)! Niestety, jedynie brak naturalnego światła (co jest zrozumiałe dla restauracji, która mieści się w podziemiach) nie sprzyja fotografii. Właściwie i tak pora, którą wybraliśmy mimo wszystko zmusza do zastosowania sztucznego światła. Cóż… Przejdźmy jednak do konkretów.
Festiwalowe menu (i nie tylko!)
Krótko podsumowując, Amarylis to niezwykłe miejsce, które wywołało w nas wiele emocji i kulinarnych uniesień. Zdecydowanie polecam to miejsce! Warto było odkryć kolejną krakowską restaurację, z której wyszliśmy w pełni usatysfakcjonowani i… najedzeni! Z wielką przyjemnością wybiorę się do Amarylis na kolejną kulinarną podróż 🙂